Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/gentium.pod-miara.szczecin.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server314801/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 17
ak Beck nie wiedział przecież, że Sayre będzie w szpitalu w chwili, gdy Alicia Paulik otworzy kopertę. Nie mógł również zaplanować, że to właśnie kartka od niego będzie pierwszą, którą przeczyta. Zdecydowała się zaryzykować i zaufać Beckowi. - Zamierzam powiedzieć ci coś, o czym nie wie nikt inny. - Pamiętaj, że jestem prawnikiem Chrisa, Sayre. Zastanów się dwa razy, zanim mi zaufasz. Świadoma ryzyka, które podejmowała, rzekła: - Danny był zaręczony i zamierzał się ożenić. Beck był kompletnie zaskoczony. - Zaręczony? Z kim? - Nie mogę zdradzić jej nazwiska. - Jak... skąd o tym... - Spotkałam ją przypadkiem na cmentarzu. Przyszła na grób Danny'ego i sama się przedstawiła. Beck rozluźnił się nieco. - Jakaś kobieta podchodzi do ciebie, siostry Danny'ego, którą nietrudno rozpoznać, przedstawia się jako narzeczona tragicznie zmarłego, a ty jej wierzysz na słowo? Może to jakaś łowczyni pieniędzy, która... - Nie jestem aż tak naiwna, Beck. Znam się nieco na ludziach. Ona nie jest łowczynią posagu. Kochała Danny'ego całym sercem, a on odwzajemniał to uczucie. Pokazała mi swój pierścionek zaręczynowy z diamentem. - Mógł pochodzić na przykład od ostatniego faceta, którego szantażowała. - Gdyby była szantażystką, pragnącą wymusić pieniądze od rodziny, już dawno skontaktowałaby się z Huffem, prawda? Tymczasem ani on, ani Chris nie wiedzieli nic o zaręczynach nawet za życia Danny'ego. Teraz ona tym bardziej nie chce, żeby się dowiedzieli. - Dlaczego? - Ponieważ natychmiast dojdą do tego samego niesłusznego wniosku, co ty. Uznają, że czegoś od nich chce. Miał na tyle przyzwoitości, żeby zrobić przepraszającą minę. - Powiedziała, że uczynią z ich pięknej miłości coś potwornego i wynaturzonego. - Może właśnie z tego chciał ci się zwierzyć Danny, kiedy do ciebie zadzwonił. - Moje sumienie z radością rzuciłoby się na to wyjaśnienie. Zresztą, może tak było. Jestem przekonana, że byli bardzo zakochani i oddani sobie duszą i ciałem. Danny zamierzał ją poślubić, planował wspólną przyszłość, dlatego z całą pewnością nie odebrał sobie życia. - Może chciał zerwać... - Nie. Spytałam ją o to na tyle delikatnie, na ile potrafiłam. Zaprzeczyła stanowczo. Nie było o tym mowy. Z drugiej strony powiedziała mi, że przechodził... - zawahała się przed użyciem słowa „duchowy", w obawie, że będzie to oczywista wskazówka, iż narzeczona jej brata należy do tej samej grupy kościelnej, co on. - Przechodził kryzys, którego natury nie chciał wyjawić nawet jej. - Chodzi o sumienie? - Tak. Nazwała to konfliktem wewnętrznym, problemem emocjonalnym, który Danny musiał rozwiązać, zanim miał całkowicie poświęcić jej swój czas. - To mogło być cokolwiek, Sayre. Dług hazardowy, zły nawyk, który zawsze trzymał w sekrecie. Ciężarna dziewczyna w innym mieście. - Albo wiedza o czymś, co nie dawało mu żyć. - Najwyraźniej już to sobie przemyślałaś i wiesz zapewne, co to było.

- Nie zamierzam pani zatrudniać. Chcę, żeby podpisała pani dokument, który umożliwi mi zabranie pani siostrzeńca do Broitenburga, bo tam jest jego miejsce.

ak Beck nie wiedział przecież, że Sayre będzie w szpitalu w chwili, gdy Alicia Paulik otworzy kopertę. Nie mógł również zaplanować, że to właśnie kartka od niego będzie pierwszą, którą przeczyta. Zdecydowała się zaryzykować i zaufać Beckowi. - Zamierzam powiedzieć ci coś, o czym nie wie nikt inny. - Pamiętaj, że jestem prawnikiem Chrisa, Sayre. Zastanów się dwa razy, zanim mi zaufasz. Świadoma ryzyka, które podejmowała, rzekła: - Danny był zaręczony i zamierzał się ożenić. Beck był kompletnie zaskoczony. - Zaręczony? Z kim? - Nie mogę zdradzić jej nazwiska. - Jak... skąd o tym... - Spotkałam ją przypadkiem na cmentarzu. Przyszła na grób Danny'ego i sama się przedstawiła. Beck rozluźnił się nieco. - Jakaś kobieta podchodzi do ciebie, siostry Danny'ego, którą nietrudno rozpoznać, przedstawia się jako narzeczona tragicznie zmarłego, a ty jej wierzysz na słowo? Może to jakaś łowczyni pieniędzy, która... - Nie jestem aż tak naiwna, Beck. Znam się nieco na ludziach. Ona nie jest łowczynią posagu. Kochała Danny'ego całym sercem, a on odwzajemniał to uczucie. Pokazała mi swój pierścionek zaręczynowy z diamentem. - Mógł pochodzić na przykład od ostatniego faceta, którego szantażowała. - Gdyby była szantażystką, pragnącą wymusić pieniądze od rodziny, już dawno skontaktowałaby się z Huffem, prawda? Tymczasem ani on, ani Chris nie wiedzieli nic o zaręczynach nawet za życia Danny'ego. Teraz ona tym bardziej nie chce, żeby się dowiedzieli. - Dlaczego? - Ponieważ natychmiast dojdą do tego samego niesłusznego wniosku, co ty. Uznają, że czegoś od nich chce. Miał na tyle przyzwoitości, żeby zrobić przepraszającą minę. - Powiedziała, że uczynią z ich pięknej miłości coś potwornego i wynaturzonego. - Może właśnie z tego chciał ci się zwierzyć Danny, kiedy do ciebie zadzwonił. - Moje sumienie z radością rzuciłoby się na to wyjaśnienie. Zresztą, może tak było. Jestem przekonana, że byli bardzo zakochani i oddani sobie duszą i ciałem. Danny zamierzał ją poślubić, planował wspólną przyszłość, dlatego z całą pewnością nie odebrał sobie życia. - Może chciał zerwać... - Nie. Spytałam ją o to na tyle delikatnie, na ile potrafiłam. Zaprzeczyła stanowczo. Nie było o tym mowy. Z drugiej strony powiedziała mi, że przechodził... - zawahała się przed użyciem słowa „duchowy", w obawie, że będzie to oczywista wskazówka, iż narzeczona jej brata należy do tej samej grupy kościelnej, co on. - Przechodził kryzys, którego natury nie chciał wyjawić nawet jej. - Chodzi o sumienie? - Tak. Nazwała to konfliktem wewnętrznym, problemem emocjonalnym, który Danny musiał rozwiązać, zanim miał całkowicie poświęcić jej swój czas. - To mogło być cokolwiek, Sayre. Dług hazardowy, zły nawyk, który zawsze trzymał w sekrecie. Ciężarna dziewczyna w innym mieście. - Albo wiedza o czymś, co nie dawało mu żyć. - Najwyraźniej już to sobie przemyślałaś i wiesz zapewne, co to było.

Zadowolony Henry spał teraz słodko na jego rękach. Do¬minik uśmiechnął się zagadkowo na ten widok.
W jej głosie brzmiała bezmierna czułość. Jej szept wy¬dawał się Markowi pieszczotą, niewypowiedzianie słodką i obiecującą. Zrozumiał, że Tammy nie prowadzi z nim żadnej gry, a jej reakcje nie są obliczone na wywołanie odpo¬wiedniego efektu, ale są najzupełniej szczere.
Przeszły do komnaty przylegającej do pokoju Henry'ego.
Obudził go śmiech. Mark, półprzytomny po nieprzespa¬nej nocy, z trudem otworzył jedno oko. Budzik wskazywał ósmą rano. Książę nigdy nie wstawał tak późno.
ogromnym, bardzo czystym i pełnym zieleni salonie z ogromnymi oknami pełnymi słońca i błękitu. Badacz
- Na szczęście mam ze sobą jeszcze jakieś ubrania.
- W takim razie musisz zostać w zamku – zauważył z satysfakcją.
- Zaprowadzasz rządy twardej ręki...
Kochani moi!
- Nic nowego.
Dlatego muszę Was zostawić. Nie ma innego wyjścia. Nie mogę Cię widywać. Nie mogę być blisko Ciebie. Może jestem naiwna, ale po naszych pocałunkach nie potrafię zachowywać się tak, jakby nic się nie stało. Bo stało się.
To było ponad jego siły.
Henry upuścił biszkopcik na dywan i rozpłakał się. Mark gorączkowo zaczął go uspokajać.
- Widział pan Becka Merchanta? - Em, tak. Jest... jest tam. - W biurze? - W hali fabrycznej, z Chrisem. Nie podziękowała mu nawet za informację, tylko otworzyła drzwi i zniknęła w środku. George ruszył do samochodu. Chciał jak najszybciej wrócić do domu, gdzie czekała na niego Lila. - To ja podrzuciłem te zapałki do domku - powtórzył Beck. Chris spojrzał na niego, jakby wciąż czekał na puentę. Gdy ta nie nadeszła, wyraz jego twarzy zmienił się, rysy stwardniały niczym cement. - Proszę, proszę. To dopiero niespodzianka. Dlaczego to zrobiłeś, Beck? - Ponieważ wiedziałem, że to ty zabiłeś Danny'ego. - Nie zrobiłem tego. - Przestań się czepiać szczegółów. Gdyby nie ty, Danny nadal by żył. Bałem się, że ujdzie ci to na sucho, chyba że dam jakąś wskazówkę szeryfowi. W chwili, gdy detektyw Scott zapytał, jakim cudem Danny pociągnął za spust, byłem przekonany na dziewięćdziesiąt dziewięć procent, że to ty go zabiłeś. Kolejne pół procenta dodałeś, sugerując próbę wrobienia cię w morderstwo, i rzuciłeś nazwisko Watkinsa. Jedyną dręczącą mnie kwestią był motyw. Nie wyglądało na to, byś nienawidził Danny'ego. Najwyżej nic cię nie obchodził. Nie było między wami żadnego współzawodnictwa o uczucia Huffa. Wiadomo było, kto jest jego ukochanym synem i kto przejmie kontrolę nad odlewnią po jego śmierci. Jakie więc zagrożenie mógł stanowić dla ciebie Danny? Dlaczego musiał umrzeć? Nie znałem odpowiedzi na to pytanie aż do chwili, gdy dowiedziałem się o jego zaręczynach. Narzeczona Danny'ego powiedziała Sayre, że twój młodszy brat zmagał się z jakimś poważnym problemem natury moralnej. Wtedy zrozumiałem. Twoim motywem była sprawa Iversona. Danny wiedział, gdzie znajduje się ciało, i zamierzał wyjawić tę informację. Chris zaczerpnął powietrza w płuca i odetchnął powoli. - To był ten jeden raz w życiu Danny'ego, kiedy nie chciał ustąpić. Nalegał na spowiedź publiczną. Nie mogliśmy do tego dopuścić z Huffem. Stary powiedział mi, żebym się tym zajął. - I zająłeś się. Chris rozłożył ramiona, jakby nie było nic więcej do dodania. - Gdyby odkopano ciało Iversona, wywołałoby to wiele niewygodnych pytań. Poza tym, oskarżono by mnie dodatkowo o utrudnianie pracy sądowi. Paskudna sprawa. - Tym razem się nie wywiniesz. - Chyba jednak tak, Beck - Chris się uśmiechnął uroczo. - Jeszcze nie. - Chcesz mnie dopaść? Dlaczego? Z powodu Iversona? Beck się roześmiał. - Och, Chris, na tym właśnie polega cały dowcip. Wy, Hoyle'owie, jesteście tak cholernie aroganccy, że aż naiwni. Nigdy nie przyszło ci do głowy, żeby się zastanowić, dlaczego pojawiłem się tutaj tej nocy, gdy twój proces zakończył się zawieszeniem? Wzięliście mnie do siebie, ofiarowaliście ciepłą posadkę w firmie, przyjęliście jak członka rodziny. A ja znalazłem się dokładnie tam, gdzie chciałem, wygodnie umoszczony na łonie rodzinnym, zaufany sprzymierzeniec i powiernik. Oczy Chrisa zmieniły się w dwie szparki.

—Czy kiedykolwiek pływał pan w oceanie?

- Wydaje mi się, że tak - odparła Clemency, starając się włożyć w te słowa choćby cień entuzjazmu.
mogła żyć bez wyrzutów sumienia! Dziękuję ci, że znalazłeś
była całkiem inna dziewczyna, w niczym nie przypominająca jego skromnej
Co innego wyobraźnia, a prawda jest taka, Ŝe dane mu było otrzymać
Spojrzała na niego z wdzięcznością.
Mark napuszył się z dumy.
niania źle go zrozumiała. Najchętniej zapadłby się pod ziemię
małą.
nic do picia, ale później tatuś przyniesie ci mleczko. Co ty na
przez ramię.
Gdy Clemency i Arabella weszły do salonu, Lysander wstał i lekko się ukłonił. Jednak nie podał jej ręki; wyraźnie było widać, że nie chce, by tu została.
- Dostatecznie? - powtórzył speszony, że przyłapała go na
- Skoro to nie pomogło, z największą przyjemnością schowam
- Dobry Boże! - krzyknęła Clemency na widok pierwszej sypialni, gdzie mysz urządziła sobie w łóżku legowisko. - Nie możemy ulokować tutaj lady Fabian!
się ani przez moment.

©2019 gentium.pod-miara.szczecin.pl - Split Template by One Page Love